piątek, 27 września 2013

ROZDZIAŁ 20

MARCO:

Właśnie wróciłem zgrupowania. W domu nikogo nie było poszedłem do sypialni byłem pewien , że właśnie tam znajdę moją żonę i synka jednak sie myliłem. Zobaczyłem brak łóżeczka szybkim krokiem udałem się do garderoby. Nie było tam dużej części ubrań Ani oraz Mata. Coś w środku podpowiedziało mi, że muszę sie udać do Piszczków.

20 MINUT PÓŹNIEJ:

Pewnym ruchem zapukałem do drzwi. Otworzyła je Werka:
-Cześć Wera. Jest Ania ?
-Cześć- odpowiedziała oschle.- Nie ma jej
-Weronika nie kłam dobrze wiem, że tam jest
-Werka kto to?- zapytała Ania wchodząc do korytarza
-Ania co się stało czemu nie odbierasz i dlaczego się wyprowadziłaś?- mówiłem załamany
-Nie chce z Tobą rozmawiać- i znikła mi z pola widzenia. Chciałem wejść, ale Werka mnie zatrzymała
- Wybacz mi, ale Ania nie chcę, abyś tu był. Lepiej już idź
-Ale Werka co ja zrobiłem?- oczywiście nie otrzymałem odpowiedzi ponieważ zamknęła mi drzwi

ŁUKASZ:


Widziałem całą sytułacje. Nie mogę pojąć czemu Werka ani Ania nie wyjaśniły Marco o co tak na prawdę chodzi. Przecież on nie zdaje sobie sprawy z tego, że Ania o wszystkim wie:
-Wercia czemu ty nie wytłumaczyłaś Marco dlaczego Ania tu jest?
-Niech sie domyśli chyba ma do czegoś ten rozum.
-Czy ty nie rozumiesz, że on nie wiem o co chodzi?
-Tak wy faceci nigdy nie wiecie o co chodzi. Przepraszam Cie ale muszę iść do Ani. i jeszcze jedno, żeby Ci przypadkiem do głowy nie przyszło pomóc Marco

Dostałem smsa od Marco:
Łukasz możemy się spotkać ? Kompletnie nie wiem o co chodzi Ani :(

Ok będę za 10 minut w parku :)

Ubrałem małego Mata i wsadziłem go do wózka. Ruszyliśmy do parku:
-Cześć Łukasz. Cieszę się, że przyszłeś. Czy Ty wiesz o co chodzi Ani?
-Marco chodzi jej o ten incydent w klubie. No wiesz z tą laską z klubu
-Ale jak to ? To...to Ania o tym wie?
-Wiesz co trudno nie wiedzieć robisz takie akcje w klubie, a w końcu jesteś znanym piłkarzem więc się nie dziw. Powiedz mi szczerze co Ty z nią tam robiłeś
-No Łukasz ja tylko...- plątał sie jak małe dziecko
-Co tylko?
-Ja tylko się z nią całowałem
-Na pewno tylko to? Nie było nic więcej?
-Łukasz przyrzekam, że nic więcej nie było- powiedział przejęty
-Ok w takim razie Ci pomogę jakoś to załatwić. Ania Cię bardzo kocha. Tylko musisz się postarać
-Ja też ją kocham. Jest mi wstyd, że tak to wyszło - zakrył twarz dłońmi
-Dobra Marco stało się. Pomogę Ci- poklepałem kolegę po ramieniu.
-Łukasz mogę Mata no ręce?
-Po co się pytasz to Twoje dziecko- Marco przytulił swojego synka.

Pogadałem jeszcze trochę z Marco i wróciłem do domu.
-Gdzie Ty byłeś?- pytał wściekła Weronika- Tyle czasu z małym dzieckiem
-Byliśmy na spacerze.
-A czy Ty nie spotkałeś się z Marco ?- nie umiałem jej okłamywać i mój wzrok był skierowany na moje buty- O nie Łukasz mówiłam Ci, żebyś się z nim nie spotykał
-Werka musiałem mu jakoś to wytłumaczyć.Nie gniewaj się na mnie - podeszłem do niej i pocałowałem w usta.- No myszko
-Nie gniewam się- uśmiechnęła się szeroko
-Na prawdę ? Przecież nie chciałaś...
-Tak wiem nie chciałam, ale tym razem miałeś racje. Kocham Cię. Ania już śpi więc musimy wykąpać małego i nakarmić
-Ja Ciebie też. Ja to zrobię, a Ty odpocznij
-Wykluczone ty cały czas zajmujesz się Matem
-Ale ja to lubię. Na prawdę idź odpocząć.

3 DNI PÓŹNIEJ:

Obmyśliłem pewien plan z Marco tak, aby Ania w końcu mu wybaczyła ten jego wybryk. Dziewczyny z Matem poszły na spacer, a ja w tym czasie szykuje wspaniałą kolacje dla Reusów. Ok wszytko gotowe. Zamknąłem drzwi od kuchni i udałem się do salonu czekając na dziewczyny. Po jakiś 15 minutach usłyszałem je w korytarzu:
-Świetnie, że jesteście- przywitałem je  radośnie.-Aniu mam do Ciebie prośbę
-Tak?
-Czy nie gniewałabyś się gdybym zabrał Werkę i Mata do Kuby- Weronika była ewidentnie zdezorientowana
-Łukasz, ale o co chodzi?- pytała
-Aniu?- zapytałem
-Nie no jasne, że nie idźcie sobie- uśmiechnęła się
-No ale ja muszę sie przebrać- powiedziała Wera
-Nie ma na to czasu idziemy- i pokazałem drzwi wyszliśmy z mieszkania

ANIA:

Werka z Łukaszem oraz z moim synem poszli w odwiedziny, a ja siedziałam sama przed telewizorem. Dopóki ktoś nie zadzwonił do drzwi:
-Cześć skarbie
-Marco co Ty tu robisz nie chce z Tobą rozmawiać- stał z pięknym bukietem kwiatów
-Proszę Ci wysłuchaj mnie. Daj mi szanse
-Dobrze wejdź- wpuściłam go do środka.
Marco czuł się jak u siebie. Wręczył mi kwiaty, złapał za rękę i zaprowadził do kuchni. Stół bym pięknie przystrojony.
-Może coś zjemy?- odsunął mi krzesło tak, abym mogła usiąść.- Aniu wiem, że Cię zawiodłem, ale przyrzekam Ci, że nic więcej z tą dziewczyną nie było na prawdę. Kocham Ciebie i Mata jesteście moim całym świtem. Wybacz mi! Skarbie
-Marco...
-Ania ja wiem zachowałem się jak ostatni kretyn, ale błagam Cię wybacz mi!- podeszłem do niej i złapałem za biodra
-Marco...Ja Ci wybaczam
-Na prawdę? Kocham Cię- krzyczałem

ŁUKASZ:

Minęły już 3 godziny od zostawienia Ani i Marco samych. Więc czas już wracać do domu. Miałem dwa scenariusze, albo Ania wybaczy Marco i zobaczymy ich w uścisku lub Ania będzie siedzieć na kanapie załamana. Zdecydowanie wolałem ten pierwszy. Przekroczyliśmy próg mieszkania Marco z Anią śmiali się do siebie i składali łóżeczko to był najlepszy dowód na to że się pogodzili.
-Marco co Ty tu robisz ?- zapytała kompletnie zdezorientowana Weronika. Tak ona nic nie wiedziała o naszym planie
-Przyjechałem po moją żonę i synka- podszedł do wózka i wyjął małego
-Łukasz to Ty z Marco wszystko wymyśliliście?- popatrzyła na mnie z dużym uśmiechem
-No tak jakoś wyszło- przytuliłem ją
-Kocham Cię za te twoje pomysły- pocałowała mnie
-Dobra spakowałam wszystkie rzeczy więc możemy jechać do domu- oznajmiła Ania
-Będzie nam brakować małego Mata no i Ciebie Aniu, ale cieszę się, że znów jesteście razem- Werka przytuliła przyjaciółkę
- Dziękuje Ci Werka za pomoc. No i Tobie  Łukasz za tak wspaniałą opiekę nad Matem
-Nie ma za co- uśmiechnąłem się

WERONIKA:

Jest już początek sierpnia pogoda na prawdę dopisuje. A wiecie gdzie jestem ? Jetem w moim kochanym kraju Polsce. Ponieważ Łukasz ma tygodniowe zgrupowanie. Prze ten tydzień będę mieszkać u Łukasza rodziców. Ania z Marco oraz Mat też obecnie są w Polsce. Zrobili sobie takie krótkie wakacje.
Jestem teraz w drodze do moich rodziców muszę im powiedzieć, że jestem zaręczona z Łukaszem. Miałam ich poinformować z nim, ale zdecydowałam, że będzie lepiej jeśli sama to powiem:
-Cześć mamo - pocałowałam mamę na przywitanie
-Cześć skarbie. Chodź do kuchni ponieważ kończę obiad- też tak zrobiłyśmy
-Nie ma taty?
-Nie ma, ale zaraz będzie -właśnie ktoś otworzył drzwi
-Dzień dobry Marysiu już jestem
-Cześć. Chodź do kuchni mamy gościa- krzyczała moja mama. Tata wszedł do pomieszczenia
-To nie jest mój gość- po jego słowach zrobiło mi się strasznie smutno pobiegłam z nim do salonu
-Tato czemu Ty tak się zachowujesz- mówiłam prawie przez łzy. Do pokoju weszła mama- No tato odpowiedz mi- błagałam ale była ciągła cisza.- Dobrze w takim razie ja wam coś powiem. Ja i Łukasz pobieramy się- oznajmiłam
-Jak to ? Czyli Ty już o wszystkim wiesz? - pytał mój tata, a ja kompletnie nie wiedziałam o co chodzi jak na niego mówił bardzo spokojnie.
-Ale o czym mam wiedzieć ?
-Piotrek nie mów jej
-Tato o co chodzi? - byłam bardzo zdenerwowana
-Ty na prawdę nic nie wiesz....

------------------------------------------------------------------------
No to macie zagadkę o czym Weronika nie wiem hmmm? 
Dodałam kolejny rozdział tak na dobry początek weekendu. Jak wam minął tydzień? 
Serdecznie was zapraszam do komentowania to daje dużego kopa do dalszej pracy:)
Zapraszam również na mojego nowego bloga:
nela-robert.blogspot.com



STROJE WERONIKI:





piątek, 20 września 2013

ROZDZIAŁ 19

Właśnie lecimy samolotem na nasze wymarzone wakacje.Już nie mogę się doczekać szumu morza i wspaniałych chwil z moją ukochaną:
-Proszę zapiąć pasy. Zbliżamy się do lądowania- powiedziała kobieta, a Werka delikatnie złapała mnie za rękę
W końcu wylądowaliśmy. Autokarem podjechaliśmy pod piękny hotel:
-Jejku jak tu jest pięknie- powiedziała Weronika
-Na prawdę Ci się podoba?
-No oczywiście, że tak
-To chodź pokaże Ci pokój- złapałem ją za rękę i weszliśmy do pokoju.

Pokój składał się z wielkiego łóżka, gigantycznej łazienki i tarasu z pięknym widokiem na morze.
Werka poszła na balkon i oparła się o barierki:
-Kocham Cię wiesz?- złapałem ją od tyłu i przytuliłem do siebie.
-Wiem i ja Ciebie też- pocałowała mnie - ale chodźmy teraz na spacer nad morze
-A może byśmy tak zostali tutaj- uśmiechnąłem się
-Oj nie nie. Idziemy .- ponagliła mnie i tak też zrobiliśmy

WERONIKA:
Tutaj jest pięknie te wspaniałe widoki po prostu zapierają wdech w piersiach. Długo spacerowałam z Łukaszem przy pięknym zachodzie słońca.
-Skarbie, a może byśmy poszli na imprezę?
-Czemu nie- odpowiedziałam i ruszyliśmy
Impreza odbywała się na plaży była wspaniała muzyka i dużo kolorowych drinków. Zamówiliśmy sobie po jednym i zaczęliśmy tańczyć. Poznaliśmy tam paru fajnych ludzi. Do hotelu wróciliśmy o 3 rano o własnych nogach.

RANEK:
Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez wielkie okno. Wstałam z łóżka tak aby nie obudzić Łukasza. Poszłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic. Ubrałam się i delikatnie umalowałam. Piszczek już nie spał i wspólnie poszliśmy na śniadanie. Po śniadaniu poszliśmy na plaże. Leżeliśmy tak do 16 :
-Słońce ja już muszę iść- podniósł się Łukasz
-Ale gdzie? I to tak naglę ?
-Muszę załatwić pewną sprawę- uśmiechnął się- A Ty idź do pokoju i ubierz się elegancko. Czekaj na dalsze wskazówki
-Ale po co ?- oczywiście nie otrzymałam odpowiedzi zabrałam wszystkie rzeczy i ruszyłam w stronę hotelu.
Wykąpałam się ubrałam zrobiłam fryzurę. Do moich drzwi ktoś zapukał. Ale zobaczyłam tylko kwiaty i liścik:

Mam nadzieję, że jesteś już gotowa :) O 18:30 przyjedzie po Ciebie limuzyna. Nie martw się niczym.
                                                                                              Kocham Cie Twój Łukasz :*

Wyszłam z hotelu i wsiadłam do limuzyny. Po jakiś 10 minutach otworzył mi drzwi jakiś mężczyzna i delikatnie złapał za rękę. Zaprowadził mnie na pomost gdzie stał Łukasz w eleganckim garniturze.
-Ślicznie wyglądasz skarbie- podszedł do mnie i pocałował w policzek
-Łukasz o co tu chodzi ?- zapytałam przerażona
-Nic się nie bój- zaśmiał się- Proszę usiądź- odsunął krzesło tak, abym mogła usiąść
-Dziękuje

Po zjedzonej kolacji Łukasz złapał mnie za rękę i zaprowadził na jacht:
-Wiesz o tym, że się boje
-Nie bój się. Ze mną nic Ci nie grozi-  podał mi rękę tak abym mogła wejść.

Usiadłam wygodnie i cieszyłam się z pięknych widoków. Pogoda była świetna delikatny wiaterek czesał moje długie włosy . Siedziałam przytulona z obrońcą popijając wspaniałego szampana:
-Weronika muszę Ci coś powiedzieć?- oznajmił zdenerwowany chłopak, przez co ja też się zaniepokoiłam
-Coś się stało tak?
-Wszystko jest w porządku- oznajmił wstając i uklęknął- Werka jesteś dla mnie najważniejszą osobą w życiu zresztą zawsze byłaś. Nie mogę bez ciebie wytrzymać ani sekundy, minuty i godziny. Jesteś moim największym szczęściem jakie kiedy kolwiek mnie spotkało. Kocham Cię. Czy wyjdziesz za mnie - w trakcje jego słów poleciało mi kilka łez. Mówił to tak szczerze i pięknie. Nigdy w życiu bym się nie domyśliła, że zrobiłby to w tak piękny sposób
-Łukaszku ja Ciebie też bardzo, ale to bardzo kocham, ale przecież nikt nam nie udzieli ślubu. - powiedziałam przejęta
-Kochanie tym się nie martw. Ja już rozmawiałem z księdzem. Wystarczy Tylko Twoje jedno słowo
-Tak! Tak chcę być Twoja żoną. Kocham Cię ! - krzyczałam i rzuciłam mu się na szyje
-Kocham Cię !- i okręcił mnie parę razy wokół własnej osi- Zobacz to Twój pierścionek. Podoba Ci się ?
-Jest piękny- pocałowałam mojego narzeczonego.

Resztę wieczoru spędziliśmy na jachcie. Nigdy tego nie zapomnę!

2 TYGODNIE PÓŹNIEJ:

ŁUKASZ:

Jesteśmy już w Polsce nasze wakacje były wspaniałe. Cieszę się, że w końcu odważyłem się na oświadczyny. Bardzo kocham Weronikę i mam nadzieję, że wspólnie stworzymy wspaniałą rodzinę. O naszych oświadczynach wiedzą wszyscy oprócz rodziców Werki.

ANIA:

Jestem sama  domu z Matem ponieważ Marco wyjechał na zgrupowanie kadry. Właśnie uśpiłam Mata i miałam chwilę wolnego czasu postanowiłam włączyć komputer. Weszłam na jakieś plotkarskie portale mój wzrok przykuł szczególnie jeden artykuł:

Wczoraj w nocnym klubie dobrze bawił się Marco Reus z razem z kadrą. Ale Reus zabawiał się w towarzystwie młodej kobiety nie znamy kim ona jest. Z obserwacji światków wynika, że mężczyzna nie żałował sobie alkoholu, ani nie zważał na to, że ma żonę i dziecko. Bawił się jak kawaler - mówi nam kobieta bawiąca się w tym samym klubie co Reus. 

A pod artykułem były zdjęcia, gdzie Marco przytula się z jakąś kobietą. Momentalnie pojawiła się w mnie złość. Nie wiedziałam co mam robić. Uważałam, że najlepszym wyjściem będzie przeprowadzka. Poszłam do garderoby spakowałam swoje i Mata ubrania oraz wszystkie rzeczy potrzebne dla dziecka. Wsadziłam małego do fotelika i ruszyłam do domu Łukasza i Weroniki potrzebowałam jakiej kolwiek rozmowy z przyjaciółką.

WERONIKA:

Spędzałam sobie wolne popołudnie z moim ukochanym dopóki ktoś nie zapukał nam do drzwi:
-Cześć Werka możemy u Was na jakiś czas zamieszkać?- w drzwiach stała zapłakana Ania trzymająca fotelik z Matem
-Aneczka oczywiście, że tak. Wejdź.
-Cześć Aniu- powiedział Łukasz
-Cześć - odpowiedziała.
-Ania co sie stała ?- widziałam, że Ania nie ma za bardzo ochoty mówić - Wiesz co Łukasz zajmie się małym, a my pójdziemy na górę- zaprowadziłam koleżankę do pokoju gościnnego. - Może chcesz coś do picia?
-Nie. Werka Marco mnie zdradził- wybuchła jeszcze większym płaczem
-Ania jak to?- nie mogłam w to uwierzyć- To jest nie możliwe. Pokazała mi na telefonie zdjęcia.- A to jaka menda. Anusiu już cichutko- przytuliłam ją mocno do siebie.- Pomożemy Ci. Możesz u nas zostać ile będziesz chciała.
-Wera jak on mógł mi coś takiego zrobić. Przecież ja go kocham!
-Aniu ja wiem. Zobaczysz, że wszytko się ułoży. Już spokojnie- leżałam z nia tak przez jakieś 20 minut dopóki nie zasnęła. Poszłam na dół zobaczyć jak radzi sobie Piszczek. Zobaczyłam, że obojga zasnęli.Próbowałam zabrać małego, ale Łukasz się przebudził.
-Ej czemu zabierasz mi małego- zaśmiał się
-Chciałam po prostu Ci pomóc - odpowiedziałam z uśmiechem- Trzeba iść po rzeczy dla małego są w samochodzie. No wiesz kojec, wózek i tak dalej
-Dobrze. To pójdę po nie- tak też zrobił. Złożył kojec w naszej sypialni tak aby Ania mogła spokojnie się wyspać. - Dobrze skarbie to teraz powiedz mi co się stało
-Stało się to, że Twój kolega nie dotrzymał wierności mój drogi
-Co takiego? Że niby Marco?
-Tak dokładnie Marco. A jak nie wierzysz to zobacz-pokazałam mu te same zdjęcia co Ania mi
-No nie wierze , że Marco tak się zachowuje. Prędzej bym pomyślał, że Julka tutaj przyleci niż Ania
-Powiem Ci, że Mario wcale nie poszedł do tego kluby z chłopakami tylko został. A tak z drugiej strony to chciałam się zapytać. Czy ty też tak balujesz na zgrupowaniu?
-Co Ty ja jestem grzeczny jak aniołek- podszedł do mnie i mocno przytulił całując mnie w usta.

------------------------------------------------------------------------------
Cześć jestem bardzo zawiedziona, że tak mało osób czyta tego bloga i tylko 3 osoby z komentowały  poprzedni rozdział :( Zastanawiam się czy jest sens pisać go dalej.
Zachęcam do komentowania ponieważ to pomaga w dalszej pracy :)
                                                                             Gorąco Was pozdrawiam Lenka :*


STROJE WERONIKI :




wtorek, 10 września 2013

ROZDZIAŁ 18

Teraz idę do Juli i małego Marcelka, który ma już trzy tygodnie, a Mario z Łukaszem są na treningu:
-Hej Julcia- powiedziałam na przywitanie
-Cześć Wercia. Wejdź do środka- i też tak zrobiłyśmy - może chcesz coś do picia?
-Nie dziękuje. Pokaż mi tego przystojniacha, a tak w ogóle mam coś dla niego. Zobacz- podałam koleżance torebkę z prezentem
-Werka śliczna jest ta bluza i buciki. Dziękuje, a mały jest w łóżeczku w salonie. Idź do niego, a ja zrobię nam coś do picia.- grzecznie posłuchałam się Julki i tak zrobiłam.

Weszłam do salonu i ujrzałam małego Marcelka śmiejącego się:
-Cześć mały królewiczu. Jaki ty już jesteś duży- mówiłam do małego, a ten coraz bardziej się uśmiechał
-Wercia jak chcesz to weź go na rączki. Bo ja już siły nie mam go nosić, a on to uwielbiam nie wspominając już o Mario - zaśmiała się Julka wchodząc do salonu z gorącą kawą
-A jak będzie płakać? - zapytałam nie pewnie
-Co Ty on w ogóle nie płacze, a jak będzie na rączkach u takiej pięknej dziewczyny to już na  pewno nie- już bez żadnych obaw wzięłam małego na rączki. Był taki malutki i kruchutki. Usiadłam z nim na kanapie i głaskałam go po główce:

-Wercia może chciała byś go na karmić?
-Julka nie wiem czy potrafię, a jak się zachłyśnie czy coś takiego?
-Werka co Ty taka lękliwa się zrobiłaś nic mu nie będzie, a po drugie musisz się uczyć. Nie wiadomo kiedy na ciebie padnie. Masz tu buteleczka i go karm.- Julcia podała mi butelkę, a Marcel grzecznie wypił całą zawartość- No widzisz jak ładnie Ci poszło.

Do mieszkania weszli Łukasz z Mario. Mario od razu wyrwał mi małego z rąk:
-O jejku Ty mój królewiczu jaki Ty jesteś piękny. Syneczek tatusia. Tak? malutki ty mój-  mówił Mario do Marcelka, to było takie słodkie
-Jak jesteś taki dobry tatuś to świetnie się składa bo ja z Werką idziemy do sklepu. A Ty z Łukaszem zajmiecie się Marcelem- powiedziała Julka
-No ale Julka...- próbował coś mówić Mario
-Nie ma żadnego, ale
-No, ale jak będzie...- nie dokończył Mario bo Julka już go przechwyciła
-Nie nie będzie głodny. Wera już go nakarmiła
-No a jak no wiesz...- plątał się Mario
-No to pieluchy masz w pokoju w szafce. Poradzisz sobie. Pa - Julka pociągnęła mnie za rękę i wyszłyśmy z mieszkania
-Julka może to nie był dobry pomysł, żeby go zostawiać
-Werka on nie został sam tylko z Łukaszem. Czy Ty uważasz, że ja bym zostawiła go samego z dzieckiem? Mario samego strasz zostawić- zaśmiała się- a tak w ogóle to już nigdzie nie wychodziłam przez 3 tygodnie, a my idziemy tylko do sklepu i to na dodatek spożywczego.
-No masz racje.

Po godzinie robienia zakupów spożywczych za, którymi nie przepadam, ale takie też trzeba robić wróciłyśmy do domu, a w nim ujrzałam piękny widok. Nie wiem jak dla Julki, ale mi się podobał. Łukasz trzymał małego na rączkach spacerując z nim po salonie i śpiewając kołysanki, a Mario? Mario siedział wygodnie na kanapie grając w gry na konsoli. Podeszłam do mojego chłopaka:
-Skarbie ślicznie z nim wyglądasz. Jestem z Ciebie bardzo dumna- pocałowałam go w policzek
-No szkoda Mario, że ja nie mogę powiedzieć tego samego o Tobie- powiedziała stanowczo Julia
-Oj Julcia daj spokój. Nie grałem już tydzień- powiedział z grymasem na twarzy.
-No tak to może mam Ci jeszcze nagrodę w ręczyć bo ty nie grałeś tydzień? - zapytała z ironią- za karę idziesz robić kolacje
-Julka czy Ty jesteś pewna, że to on ma robić tą kolacje? Bo jeśli tak to na pewno nic nie zjemy- wtrącił się Łukasz
-Masz racje.- od powiedziała mu Julka- W takim razie wy zajmijcie się Marcelem, a ja mu pomogę- i wspólnie udali się do kuchni.

Po wspólnej kolacji. Ja z Łukaszem wykąpałam małego i razem go na karmiliśmy oraz położyliśmy go spać.


W DOMU:

 ŁUKASZ:

Dzisiejszy dzień bardzo mi się podobał, a szczególnie w tedy kiedy Weronika powiedziała, że jest ze mnie dumna. Przygotowałem jej małą niespodziankę:

-Wercia czy mogła byś przyjść do sypialni?
- Tak już idę- weszła do sypialni siadając na łóżku obok mnie- co chciałeś?
-Mam dla Ciebie mały prezent- uśmiechnąłem się szeroko
-Hmmm, a jaki?
-To musisz podejść do komody- wstała i tak zrobiła.
-Boże Łukasz to jest duży prezent. Przecież to jest wyjazd na Lazurowe Wybrzeże!- krzyczała z radości- Kocham Cię i dziękuje, ale na pewno dużo wydałeś- powiedziała całując mnie w usta
-To jest nie ważne. Ważne jest to, że się cieszysz, a ja razem z Tobą
-Dziękuje Ci. A kiedy wylatujemy?
-Za tydzień o 13 mamy samolot
Jej radość jest dla mnie tak ważna uwielbiam jej uśmiech na twarzy po protu to kocham. Cieszę się,że dzięki tej niespodziance ona jest szczęśliwa.Ale wydaje mi się, że po powrocie będzie jeszcze bardziej...

--------------------------------------------------------------
Moje drogie kolejny rozdział dodam kiedy będzie przynajmniej 4 komentarze. Z góry dziękuje i pozdrawiam Lenka:*
                                       Strój Werki                     Strój Julki


sobota, 7 września 2013

ROZDZIAŁ 17

Dziś jest wigilia podobno czas pojednania i wybaczania błędów, ale tak jest w teorii gorzej z praktyką.
Wigilię spędzamy u rodziców Łukasza razem z nami z Dortmundu przyjechała Kinga z Grześkiem i Marco z Anią. Zaczęliśmy przygotowania do kolacji i czekaliśmy na naszych gości mieli do nas dołączyć ciocia Zosia z wujkiem Markiem, mama Ani ponieważ jak co roku przychodzi do nas na święta oraz moi rodzice. Trochę denerwuje się jak to będzie, ale nie mam zamiaru psuć sobie humoru.

-Werka możesz jeszcze przynieść pierogi? -pytała ciocia
-Tak ciociu już zaraz.
-Daj ja zaniosę. Ty i tak już się na pracowałaś- powiedział mój ukochany
-Dziękuje skarbie.

Wszyscy już byli oprócz moich rodziców zaczynałam się już denerwować, ale w końcu zadzwonił dzwonek do drzwi:

-Dobry wieczór córciu- przywitała  mnie mama- nawet nie wiesz jak się stęskniłam
-Mamo czemu nie ma z Tobą taty? Pokłóciliście się tak? Przez ze mnie?
-Córeczko to jest nie ważne. On jest dorosły nie chciał przyjść to niech nie przychodzi to jego sprawa. Nie martw się. Chodź my do stołu- powiedziała moja mama i tak zrobiliśmy

Po podzieleniu się opłatkiem i złożeniu życzeń przystąpiliśmy do jedzenia pysznych potraf. Następnie rozpakowaliśmy prezenty.
-Proszę skarbie to dla Ciebie- powiedział Łukasz wręczając mi małą torebeczkę, a w niej ujrzałam piękny zegarek
-Wiesz o tym, że zegarki źle wróżą w związku- zaśmiałam się
-Nam nic nie przeszkodzi słońce- pocałował mnie w usta.
-Ten zegarek jest piękny. Naprawdę mi się podoba. A teraz zobacz co ja mam dla Ciebie- wręczyłam mu torebeczkę.
-Zegarek hmmm ale my się dopełniamy-zaśmiał się- jest bardzo piękny. Dziękuje Ci słońce.
-Oj tak dopełniacie się i to w 100% - zaśmiał się Grzesiek

6  MIESIĘCY PÓŹNIEJ :

Jest początek wakacji. Dosyć szybko to zleciało, ale ja się cieszę. Właśnie jestem z Łukaszem w drodze do szpitala ponieważ Ania urodziła synka Mata. Weszliśmy do sali był to piękny widok Marco siedział przy łóżku Ani wpatrując się na małego chłopca:

-Cześć kochana jak się czujesz? Wiem może to trochę głupie pytanie- zaśmiałam się
-Cześć bardzo dobrze. Zobacz jakiego mam pięknego synka
-Widzę jest naprawdę słodki- do tchnęłam maleństwa rączką
-No Marco postarałeś się- zaśmiał się Łukasz
Naglę dostałam telefon był to Mario nie mogłam zrozumieć co do mnie mówi:

-Mario spokojnie! Co się stało?
-Werka jestem w szpitalu. Julka chyba zaczęła rodzić. Proszę przyjedź- krzyczał spanikowany
-Dobrze Mario ja jestem w szpitalu. Powiedz na jakim piętrze jesteś?
-Jejku ja nie wiem... na 4
-Zaraz będę. Czekaj ja mnie. - się rozłączyłam- Julka rodzi Mario panikuje muszę do niego iść
-Dobrze to idź mu pomóc bo on na zawał padnie- zaśmiał się Marco
-Marco nie śmiej się po ty byłeś nie lepszy. Leć mu pomóc- powiedziała Ania
- Ja pójdę z Tobą- powiedział Łukasz

W końcu znaleźliśmy Mario kręcącego się w tą i z powrotem
-Mario wiadomo coś? - zapytałam
-Nie nic nie wiem. Zabrali ją a mi kazali czekać
-Mario spokojnie będzie dobrze zobaczysz - mówił Łukasz wspierając kolegę.
Czekaliśmy tak dobre dwie godziny aż w końcu wyszła z sali pielęgniarka:

-Gratulacje ma pan  dużego synka
-Jejku mam syna. Łukasz mam syna- krzyczał piłkarz
-Gratulacje Mario- krzyczał Łukasz
-Gratulacje. Będziesz miał wspaniałego piłkarza- powiedziałam przytulając go
-Przepraszam? A gdzie leży moja narzeczona?- zapytał pielęgniarki
-W sali 314.- to była ta sama sala co leży Ania

Weszliśmy do młodej mamy a raczej do dwóch młodych mam:

-Julcia byłaś bardzo dzielna- powiedziałam do koleżanki
-Werka nawet nie wiesz jak się męczyłam, ale jak zobaczyłam mojego synka cały ból zniknął- powiedziała uśmiechnięto
-Julcia zobacz jakiego mamy wspaniałego piłkarza- powiedział zadowolony Mario
- Skarbi przecież widziała- zaśmiała się Julka
-No Mario ładnego masz tego syna- powiedział Marco- ale mój i tak będzie lepszym piłkarzem
-Chłopaki możecie się uspokoić. Oni jeszcze nie zaczęli chodzić a wy już się kłócicie - uspokoił ich Łukasz- Może lepiej powiecie imię tego małego człowieczka
-Ja bym chciała, żeby nazywał się Marcel , ale nie wiem co na to Mario- powiedziała Julka
-Mi się bardzo podoba i Mario nie ma nic do gadania- odezwałam się
-Wercia to moje dziecko, więc chyba mam- wtrącił  się chłopak
-Ale ja będę chrzęsną więc ja też mam
-No dobrze niech będzie Marcel mi też się podoba.

Po jakiś dwóch godzinach zostawiliśmy młodych rodziców samych, a sami udaliśmy się do domu. 

-Ale Ci chłopcy są słodcy- powiedziałam siadając na kanapę
-To prawda są słodcy, ale ja bardziej
-Jestem strasznie zmęczona marzę tylko o łóżku
-W takim razie mamy podobne marzenia.
-Ty też marzysz o łóżku?- zapytałam
-Marzę o Tobie w moim łóżku
-Ale Ty jesteś słodki- pocałowałam go w usta
-Mówiłem, że jestem słodki- i udaliśmy się do sypialni

-----------------------------------------------------------
Zapraszam Was do komentowania mojego bloga oraz serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga o Robercie Lewandowskim:
http://nela-robert.blogspot.com/

STROJE WERONIKI:






A o to maleństwa Julki i Ani:
                                                             MARCEL I MAT






środa, 4 września 2013

NOWY BLOG

Moje drogie na moim nowym blogu jest już prolog. Zachęcam do komentowania:)

http://nela-robert.blogspot.com/

poniedziałek, 2 września 2013

ROZDZIAŁ 16




Teraz jestem w drodze na uczelnie ponieważ jest pierwszy dzień zajęć po przerwie wakacyjnej . Dziś mam się przeprowadzić do Łukasza. Dlatego umówiłam się z nim po zajęciach w moim mieszkaniu.
-Cześć Werciu- powiedziały mi na przywitanie Ania i Julka
-No hej moje drogie. Ania jak mogłaś mi nie powiedzieć ,że Marco Ci się oświadczył ?
-Werka przepraszam Cię , ale nawet nie miałam kiedy-tłumaczyła się
-No jak to nie miałaś kiedy? Mogłaś zadzwonić- udawałam obrażoną- No dobra pokaż to cudo-powiedziałam uśmiechając się, a Ania pokazała mi pierścionek-Jejku jest naprawdę piękny
-Dziękuję .
-Dziewczyny powiem wam coś- odezwała się Julka a nasze oczy były skierowane na nią- Mario mi się oświadczył i dziś się wyprowadzam
-Julka gratulacje- zaczęłyśmy ją przytulać, a ja byłam dumna z Mario, że dał radę – To ja wam powiem , że też dziś się wprowadzam do Łukasza
-To to akurat nic dziwnego bo ostatnio to cały czas u niego siedziałaś- skwitowała Julka
-Ty to jednak jesteś złośliwa- powiedziałam z udawaną złością-  chodźcie na zajęcia
Po zakończonych zajęciach ja z Julią udałyśmy się do domu by się spakować. Każda zaczęła pakować swoje rzeczy:
-Werka?- weszła do pokoju Julka siadając na moim łóżku
-No co jest?- zapytałam siadając obok niej
-Kurde ciężko mi. Cieszę się że będę mieszkać z Mario, ale wiem, że coś się z kończy
-Julka coś się kończy, żeby coś mogło się zacząć . Więc głowa do góry!- Po mimo moich słów obydwie się rozpłakałyśmy i do mojego pokoju weszli Mario z Łukaszem:
-Ej no czemu Wy płaczecie ?-pytał się Mario- Julka nie cieszysz się że będziesz - mieszkać ze mną? –podszedł do niej i przytulił
-No jasne, że się cieszę ale…-Julka nie dokończyła bo jej przerwał
-Więc nie ma żadnego ale pakuj się do końca i jedziemy do naszego domu mała- Julka się uśmiechnęła i poszli dokończyć pakowanie
-A Tobie skarbie co?- zapytał Łukasz
-Mi skarbie nic. Po prostu towarzyszyłam Julce, żeby nie płakała- zaśmiałam się
-Powiedźmy , że Ci wierze.
Julka z Mario już poszli a Łukasz zabrał  ostatnie pudła i poszedł do samochodu. Poszłam jeszcze ostatni raz do wszystkich pokoju czy aby na pewno niczego nie zapomniałam. Stałam w progu i pomyślałam, że tyle wspaniałych rzeczy tu się działo . Wszystkie wspomnienia z tego miejsca wróciły. Dobra Piszczek weź się ogarnij przecież nie będziesz płakać co nie? No jasne, że nie będę. W końcu taka prawda coś się kończy, żeby coś mogło przyjść. Zamknęłam drzwi i wsiadłam do samochodu:
-To co ? Gotowa ?- zapytał Piszczek
-Tak gotowa- uśmiechnęłam się i zapięłam pasy.


3 MIESIĄCE PÓŹNIEJ:

Jest już grudzień nie długo święta trochę odpoczynku czasu z rodziną, ale do tego jeszcze trochę czasu. Zapomniałam powiedzieć , że tydzień temu Ania z Marco się pobrali. Było to bardzo skromne ale ładne przyjęcie. Właśnie weszłam na stadion bo chłopcy mają trening i miały być dziewczyny:
-Cześć Werciu- przywitał się ze mną Kuba- Nie wiem czy powinnaś wchodzić do szatni- słyszałam jakieś hałasy, ale nie wiedziałam o co chodzi
-A coś się stało? Może jednak zaryzykuje- odpowiedziałam
Jak powiedziałam tak zrobiłam :
-Werka jesteś- krzyczał Marco biorąc mnie na ręce i kręcić wokół własnej osi- Zostanę ojcem! Rozumiesz?
-To wspaniale! Ale możesz mnie już postawić?- Łukasz zaraz do mnie przybiegł i złapał
-Proszę skarbie- powiedział Piszczek
-Dziękuje- odpowiedziałam i podeszłam do Ani- Aniu gratuluje Ci bardzo się cieszę
-Ja tak samo, ale nie wiem czy dobrze zrobiłam, że powiedziałam Marco- zaśmiała się dziewczyna
-No zobacz jak on się cieszy- mówiłam pokazując na Marco
Wszyscy poszliśmy na murawę oczywiście Marco nie omieszkał poinformować trenera:
-Panie trenerze zostanę ojcem!-krzyczał Marco biorąc na ręce tym razem Anię
-Marco gratuluje Tobie i Ani, ale postaw tą dziewczynę bo jak tak będziesz się zachowywać to ja nie wiem czy ona z Tobą wytrzyma- zaśmiał się Klopp
-Ma trener racje
-Cieszę się, że zrozumiałeś. A więc chłopcy do roboty.
Po treningu z Łukaszem udałam się do domu:
-Widziałeś jak Marco się cieszył?- zapytałam zdejmując kurtkę
-Widziałem i powiem Ci, że obawiam się co by to było gdyby Mario  miał zostać ojcem- powiedział całkiem poważnie, a ja się zaśmiałam – Naprawdę wolę o tym nie myśleć
-Oj Łukaszku przesadzasz troszkę
-To Ty chyba nie wiesz jak on się zachowywał jak był z Julką przez pierwszy miesiąc. Gadał nam tylko co robili gdzie byli itd. Już nawet Klopp z nim nie wytrzymywał
-Może jest bardzo zakochany.- stwierdziłam
-No ja też jestem bardzo ale to bardzo zakochany, ale nasze prywatne sprawy wolę zostawić dla nas- mówił piłkarz całując mnie po szyi…


3 DNI PÓŹNIEJ:

Siedziałam sama w domu ponieważ Łukasz był na treningu, a ja wróciłam z zajęć . Napiłam się herbaty ponieważ  na dworze straszny mróz i zdążyłam zmyć naczynia i zadzwonił dzwonek do drzwi:
-Hej Julka
-Cześć Wera. Mogę?- zapytała
-No jasne. Rozbierz się a ja pójdę zrobić herbaty bo pewnie zmarzłaś. Proszę- powiedziałam podając jej gorący napój.
-Dziękuję. Wera muszę Ci coś powiedzieć- powiedziała Dość smutna
-Julka to mów- popędziłam koleżankę
-Jestem w ciąży- i się rozpłakała
-Julka i czemu Ty płaczesz? Przecież to jest powód do radości! A po drugie zobacz jak to się świetnie złożyło. Ty i Ania będziecie w tym samym czasie razem chodzić na spacerki itp.
-Właśnie tylko Ania ma męża a ja ? A ja Mario który sam się zachowuje jak dziecko
-Julka już naprawdę przesadzasz. A ślub z Mario weźmiesz jak urodzisz dziecko przecież nic się nie stanie.-Gdy tłumaczyłam Julce do salonu wparowali Goetze i Piszczek
-Nie no ona znów płacze- podszedł załamany chłopak do Julki
-A to ona tak często płaczę? – zapytałam
-No prawię od tygodnia
-To pewnie przez te buzujące hormony
-Przez jakie hormony?- pytał Mario rozkładając ręce- Powie mi ktoś o co chodzi!
-Mario to może ja Ci powiem. Będziesz Ojcem – powiedziałam spokojnie patrząc na chłopaka
-No to świetnie ! Julka czemu Ty się nie cieszysz?
-Bo Ty nic nie rozumiesz!- krzyknęła Julka
-Nie no ja chyba, rzeczywiście nic nie rozumiem. Wera weź mi to wytłumacz- prosiła Mario
-Nie masz czym się martwić. Tak po prostu buzują jej hormony
-To dobrze- Mario wstał i zaczął szarpać Piszczka za ramiona
-Piszczek będę ojcem to coś wspaniałego rozumiesz to ?- krzyczał Mario
-No ja nie mogę czy ja zawszę muszę coś wykrakać. Wiedziałem, że tak będzie – mówił Łukasz
-Łukasz dawaj piwo trzeba to opić- Mówił Mario
-O to już mi się bardziej podoba
Mario z Łukaszem troszkę popili ale z umiarem bo mają jutro trening. Julka się już uspokoiła i patrzy na pozytywne rzeczy bycia z matką. Ustaliliśmy, że państwo Goetze nocują u nas.


NASTĘPNEGO DNIA:

ŁUKASZ:
Dziewczyn już nie było rano w domu ponieważ poszły na uczelnie:
-Łukasz czy masz wodę- do kuchni wszedł Mario
-Mam w lodówce. Goteze lepiej się ogarnij bo mamy za godzinę trening
Byliśmy już na murawie i moje obawy z szaleństwem Mario się potwierdziły
-Chłopaki słuchajcie mnie uważnie będę tatusiem- krzyczał z dużym uśmiechem na twarzy
-Ej no to gratulacje- wszyscy zawodnicy razem z trenerem mówili  zgodnie
-Mario, ale wiesz o tym, że to ja będę lepszym ojcem- droczył się Marco
-Wiesz co ojcem to może tak, ale nie tatusiem- odpowiedział mu Mario
-Chłopcy już koniec tych waszych sprzeczek- uspokoił ich trener- Po prostu Wasze połączenie jest tragiczne
-Święta racja- wtrącił się Kuba
-Ja to nie wiem jak z nimi wytrzymamy jak już naprawdę będą rodzicami- stwierdził Lewy
-Lewy ja wczoraj z tym debilem siedziałem i słuchałem co to oni będzie robił jak będzie miał syna czy córkę- wtrąciłem się do rozumowy
-Piszczek Ty to jednak jesteś cierpliwy- poklepał mnie po ramieniu Kuba
W końcu mogłem weź do ciepłego domu  w którym czekała na mnie moja ukochana:
-Cześć skarbie. Jak było na treningu ?- zapytał jak zawszę uśmiechnięta
-Oj ciężko
-Tak trener dał wam popalić ?
-Nie trener a raczej Goetze z Reusem
-Oj biedny jesteś- zaczęła targać mi włosy i śmiać się ze mnie-  A może Ty jesteś zazdrosny? Że oni będą tatusiami a Ty nie
-A żebyś wiedziała – pocałowałem ją i tak zakończyliśmy naszą sprzeczkę 
-----------------------------------------------
Cześć tak jak obiecałam dodaje kolejny rozdział :)  Bardzo Was proszę o komentowanie każdy komentarz jest ważny i ten pozytywny i negatywny ponieważ to daje dużą motywacje do pracy !!! :) Gorąco was pozdrawiam :*

STROJE WERONIKI: