sobota, 7 września 2013

ROZDZIAŁ 17

Dziś jest wigilia podobno czas pojednania i wybaczania błędów, ale tak jest w teorii gorzej z praktyką.
Wigilię spędzamy u rodziców Łukasza razem z nami z Dortmundu przyjechała Kinga z Grześkiem i Marco z Anią. Zaczęliśmy przygotowania do kolacji i czekaliśmy na naszych gości mieli do nas dołączyć ciocia Zosia z wujkiem Markiem, mama Ani ponieważ jak co roku przychodzi do nas na święta oraz moi rodzice. Trochę denerwuje się jak to będzie, ale nie mam zamiaru psuć sobie humoru.

-Werka możesz jeszcze przynieść pierogi? -pytała ciocia
-Tak ciociu już zaraz.
-Daj ja zaniosę. Ty i tak już się na pracowałaś- powiedział mój ukochany
-Dziękuje skarbie.

Wszyscy już byli oprócz moich rodziców zaczynałam się już denerwować, ale w końcu zadzwonił dzwonek do drzwi:

-Dobry wieczór córciu- przywitała  mnie mama- nawet nie wiesz jak się stęskniłam
-Mamo czemu nie ma z Tobą taty? Pokłóciliście się tak? Przez ze mnie?
-Córeczko to jest nie ważne. On jest dorosły nie chciał przyjść to niech nie przychodzi to jego sprawa. Nie martw się. Chodź my do stołu- powiedziała moja mama i tak zrobiliśmy

Po podzieleniu się opłatkiem i złożeniu życzeń przystąpiliśmy do jedzenia pysznych potraf. Następnie rozpakowaliśmy prezenty.
-Proszę skarbie to dla Ciebie- powiedział Łukasz wręczając mi małą torebeczkę, a w niej ujrzałam piękny zegarek
-Wiesz o tym, że zegarki źle wróżą w związku- zaśmiałam się
-Nam nic nie przeszkodzi słońce- pocałował mnie w usta.
-Ten zegarek jest piękny. Naprawdę mi się podoba. A teraz zobacz co ja mam dla Ciebie- wręczyłam mu torebeczkę.
-Zegarek hmmm ale my się dopełniamy-zaśmiał się- jest bardzo piękny. Dziękuje Ci słońce.
-Oj tak dopełniacie się i to w 100% - zaśmiał się Grzesiek

6  MIESIĘCY PÓŹNIEJ :

Jest początek wakacji. Dosyć szybko to zleciało, ale ja się cieszę. Właśnie jestem z Łukaszem w drodze do szpitala ponieważ Ania urodziła synka Mata. Weszliśmy do sali był to piękny widok Marco siedział przy łóżku Ani wpatrując się na małego chłopca:

-Cześć kochana jak się czujesz? Wiem może to trochę głupie pytanie- zaśmiałam się
-Cześć bardzo dobrze. Zobacz jakiego mam pięknego synka
-Widzę jest naprawdę słodki- do tchnęłam maleństwa rączką
-No Marco postarałeś się- zaśmiał się Łukasz
Naglę dostałam telefon był to Mario nie mogłam zrozumieć co do mnie mówi:

-Mario spokojnie! Co się stało?
-Werka jestem w szpitalu. Julka chyba zaczęła rodzić. Proszę przyjedź- krzyczał spanikowany
-Dobrze Mario ja jestem w szpitalu. Powiedz na jakim piętrze jesteś?
-Jejku ja nie wiem... na 4
-Zaraz będę. Czekaj ja mnie. - się rozłączyłam- Julka rodzi Mario panikuje muszę do niego iść
-Dobrze to idź mu pomóc bo on na zawał padnie- zaśmiał się Marco
-Marco nie śmiej się po ty byłeś nie lepszy. Leć mu pomóc- powiedziała Ania
- Ja pójdę z Tobą- powiedział Łukasz

W końcu znaleźliśmy Mario kręcącego się w tą i z powrotem
-Mario wiadomo coś? - zapytałam
-Nie nic nie wiem. Zabrali ją a mi kazali czekać
-Mario spokojnie będzie dobrze zobaczysz - mówił Łukasz wspierając kolegę.
Czekaliśmy tak dobre dwie godziny aż w końcu wyszła z sali pielęgniarka:

-Gratulacje ma pan  dużego synka
-Jejku mam syna. Łukasz mam syna- krzyczał piłkarz
-Gratulacje Mario- krzyczał Łukasz
-Gratulacje. Będziesz miał wspaniałego piłkarza- powiedziałam przytulając go
-Przepraszam? A gdzie leży moja narzeczona?- zapytał pielęgniarki
-W sali 314.- to była ta sama sala co leży Ania

Weszliśmy do młodej mamy a raczej do dwóch młodych mam:

-Julcia byłaś bardzo dzielna- powiedziałam do koleżanki
-Werka nawet nie wiesz jak się męczyłam, ale jak zobaczyłam mojego synka cały ból zniknął- powiedziała uśmiechnięto
-Julcia zobacz jakiego mamy wspaniałego piłkarza- powiedział zadowolony Mario
- Skarbi przecież widziała- zaśmiała się Julka
-No Mario ładnego masz tego syna- powiedział Marco- ale mój i tak będzie lepszym piłkarzem
-Chłopaki możecie się uspokoić. Oni jeszcze nie zaczęli chodzić a wy już się kłócicie - uspokoił ich Łukasz- Może lepiej powiecie imię tego małego człowieczka
-Ja bym chciała, żeby nazywał się Marcel , ale nie wiem co na to Mario- powiedziała Julka
-Mi się bardzo podoba i Mario nie ma nic do gadania- odezwałam się
-Wercia to moje dziecko, więc chyba mam- wtrącił  się chłopak
-Ale ja będę chrzęsną więc ja też mam
-No dobrze niech będzie Marcel mi też się podoba.

Po jakiś dwóch godzinach zostawiliśmy młodych rodziców samych, a sami udaliśmy się do domu. 

-Ale Ci chłopcy są słodcy- powiedziałam siadając na kanapę
-To prawda są słodcy, ale ja bardziej
-Jestem strasznie zmęczona marzę tylko o łóżku
-W takim razie mamy podobne marzenia.
-Ty też marzysz o łóżku?- zapytałam
-Marzę o Tobie w moim łóżku
-Ale Ty jesteś słodki- pocałowałam go w usta
-Mówiłem, że jestem słodki- i udaliśmy się do sypialni

-----------------------------------------------------------
Zapraszam Was do komentowania mojego bloga oraz serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga o Robercie Lewandowskim:
http://nela-robert.blogspot.com/

STROJE WERONIKI:






A o to maleństwa Julki i Ani:
                                                             MARCEL I MAT






4 komentarze:

  1. Marco i Mario młodzi tatusie :*
    Rozdział świetny.
    Czekam aż Werka w końcu zostanie mamą.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuje i również pozdrawiam i całuje:*

      Usuń
  2. Ooo jaki cudowny rozdział <33 Czekam z niecierpliwością na następny ♥
    Zapraszam na mój blog http://fiolusia.blogspot.com/.
    Komentuj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba. Na pewno zajrzę:)
      Całuję Lenka :*

      Usuń