Teraz idę do Juli i małego Marcelka, który ma już trzy tygodnie, a Mario z Łukaszem są na treningu:
-Hej Julcia- powiedziałam na przywitanie
-Cześć Wercia. Wejdź do środka- i też tak zrobiłyśmy - może chcesz coś do picia?
-Nie dziękuje. Pokaż mi tego przystojniacha, a tak w ogóle mam coś dla niego. Zobacz- podałam koleżance torebkę z prezentem
-Werka śliczna jest ta bluza i buciki. Dziękuje, a mały jest w łóżeczku w salonie. Idź do niego, a ja zrobię nam coś do picia.- grzecznie posłuchałam się Julki i tak zrobiłam.
Weszłam do salonu i ujrzałam małego Marcelka śmiejącego się:
-Cześć mały królewiczu. Jaki ty już jesteś duży- mówiłam do małego, a ten coraz bardziej się uśmiechał
-Wercia jak chcesz to weź go na rączki. Bo ja już siły nie mam go nosić, a on to uwielbiam nie wspominając już o Mario - zaśmiała się Julka wchodząc do salonu z gorącą kawą
-A jak będzie płakać? - zapytałam nie pewnie
-Co Ty on w ogóle nie płacze, a jak będzie na rączkach u takiej pięknej dziewczyny to już na pewno nie- już bez żadnych obaw wzięłam małego na rączki. Był taki malutki i kruchutki. Usiadłam z nim na kanapie i głaskałam go po główce:
-Wercia może chciała byś go na karmić?
-Julka nie wiem czy potrafię, a jak się zachłyśnie czy coś takiego?
-Werka co Ty taka lękliwa się zrobiłaś nic mu nie będzie, a po drugie musisz się uczyć. Nie wiadomo kiedy na ciebie padnie. Masz tu buteleczka i go karm.- Julcia podała mi butelkę, a Marcel grzecznie wypił całą zawartość- No widzisz jak ładnie Ci poszło.
Do mieszkania weszli Łukasz z Mario. Mario od razu wyrwał mi małego z rąk:
-O jejku Ty mój królewiczu jaki Ty jesteś piękny. Syneczek tatusia. Tak? malutki ty mój- mówił Mario do Marcelka, to było takie słodkie
-Jak jesteś taki dobry tatuś to świetnie się składa bo ja z Werką idziemy do sklepu. A Ty z Łukaszem zajmiecie się Marcelem- powiedziała Julka
-No ale Julka...- próbował coś mówić Mario
-Nie ma żadnego, ale
-No, ale jak będzie...- nie dokończył Mario bo Julka już go przechwyciła
-Nie nie będzie głodny. Wera już go nakarmiła
-No a jak no wiesz...- plątał się Mario
-No to pieluchy masz w pokoju w szafce. Poradzisz sobie. Pa - Julka pociągnęła mnie za rękę i wyszłyśmy z mieszkania
-Julka może to nie był dobry pomysł, żeby go zostawiać
-Werka on nie został sam tylko z Łukaszem. Czy Ty uważasz, że ja bym zostawiła go samego z dzieckiem? Mario samego strasz zostawić- zaśmiała się- a tak w ogóle to już nigdzie nie wychodziłam przez 3 tygodnie, a my idziemy tylko do sklepu i to na dodatek spożywczego.
-No masz racje.
Po godzinie robienia zakupów spożywczych za, którymi nie przepadam, ale takie też trzeba robić wróciłyśmy do domu, a w nim ujrzałam piękny widok. Nie wiem jak dla Julki, ale mi się podobał. Łukasz trzymał małego na rączkach spacerując z nim po salonie i śpiewając kołysanki, a Mario? Mario siedział wygodnie na kanapie grając w gry na konsoli. Podeszłam do mojego chłopaka:
-Skarbie ślicznie z nim wyglądasz. Jestem z Ciebie bardzo dumna- pocałowałam go w policzek
-No szkoda Mario, że ja nie mogę powiedzieć tego samego o Tobie- powiedziała stanowczo Julia
-Oj Julcia daj spokój. Nie grałem już tydzień- powiedział z grymasem na twarzy.
-No tak to może mam Ci jeszcze nagrodę w ręczyć bo ty nie grałeś tydzień? - zapytała z ironią- za karę idziesz robić kolacje
-Julka czy Ty jesteś pewna, że to on ma robić tą kolacje? Bo jeśli tak to na pewno nic nie zjemy- wtrącił się Łukasz
-Masz racje.- od powiedziała mu Julka- W takim razie wy zajmijcie się Marcelem, a ja mu pomogę- i wspólnie udali się do kuchni.
Po wspólnej kolacji. Ja z Łukaszem wykąpałam małego i razem go na karmiliśmy oraz położyliśmy go spać.
W DOMU:
ŁUKASZ:
Dzisiejszy dzień bardzo mi się podobał, a szczególnie w tedy kiedy Weronika powiedziała, że jest ze mnie dumna. Przygotowałem jej małą niespodziankę:
-Wercia czy mogła byś przyjść do sypialni?
- Tak już idę- weszła do sypialni siadając na łóżku obok mnie- co chciałeś?
-Mam dla Ciebie mały prezent- uśmiechnąłem się szeroko
-Hmmm, a jaki?
-To musisz podejść do komody- wstała i tak zrobiła.
-Boże Łukasz to jest duży prezent. Przecież to jest wyjazd na Lazurowe Wybrzeże!- krzyczała z radości- Kocham Cię i dziękuje, ale na pewno dużo wydałeś- powiedziała całując mnie w usta
-To jest nie ważne. Ważne jest to, że się cieszysz, a ja razem z Tobą
-Dziękuje Ci. A kiedy wylatujemy?
-Za tydzień o 13 mamy samolot
Jej radość jest dla mnie tak ważna uwielbiam jej uśmiech na twarzy po protu to kocham. Cieszę się,że dzięki tej niespodziance ona jest szczęśliwa.Ale wydaje mi się, że po powrocie będzie jeszcze bardziej...
--------------------------------------------------------------
Moje drogie kolejny rozdział dodam kiedy będzie przynajmniej 4 komentarze. Z góry dziękuje i pozdrawiam Lenka:*
Strój Werki Strój Julki
Bardzo się cieszę że w końcu znalazłaś czas by mnie odwiedzić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i całuje Lena
Cześć. Ja czytam Twojego bloga dopiero od kilku dni i przeczytałam już wszystkie rozdziały. Dzieci są cudowne. Mam nadzieję, ze Weronika i Łukasz spędzą tam wspaniałe chwile. Czekam na następny. Pozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili na nowy blog Robert-paulina-love.blogspot.com. Buziaki i powodzenia w dalszym tworzeniu tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńMarta
Jest mi bardzo miło :) obiecuje że na pewno do Ciebie zajrzę.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak słodko <33 Już nie mogę doczeka się następnego rozdziału ♥
OdpowiedzUsuńMyślę , że na Lazurowym wybrzeżu spędza miłe i niezapomniane chwile.
Zapraszam do mnie : http://fiolusia.blogspot.com
Dziękuję bardzo za miłą opinie. Twoje opowiadanie czytam regularnie :)
Usuń